Monday, December 10, 2007

pogodzić się ze światem? jeszcze nie teraz.

zapiski z początku listopada:

i być może pogodziłbym się ze światem takim jaki jest. być może dostosowałbym się do jego śmiesznych zasad, norm i obligacji. pojechałbym do iraku jako żołnierz polskiego kontyngentu starając przekonać samego siebie do słuszności tej misji. paliłbym papierosy w towarzystwie palaczy i śpiewał piosenki w towarzystwie piosenkarzy. kupowałbym sobie nowy telefon co dwa miesiące i generalnie miałbym wszystko głęboko w dupie oprócz własnego interesu. byłbym jak ci z telewizora i ci sprzed telewizora. konformiści. pseudointelktualiści szukający na siłę jakiegoś logicznego uzasadnienia swojego bezsensownego zachowania. konsumenci taniego i drogiego kiczu. albo też pogodziłbym się ze światem w inny sposób. pozwoliłbym mu żyć tak jak żył dotąd: w głodzie, smrodzie, ubóstwie i kałuży krwi odbierając sobie swoje własne życie.

jednak ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie jest dobre. to takie ostatnie deski ratunku. podjąłbym się ich tylko wtedy gdyby okazało się, że lepszy świat jakiego w swoim krótkim życiu było mi dane doświadczyć okazał się marą senną albo iluzją. gdybym nie doświadczył go na własnej skórze, gdybym nie zobaczył na własne oczy. gdyby nie udowodniono mi empirycznie że wcale nie musi być tak jak jest. fidel castro powiedział w jednym ze swoich długich przemówień, że "un otro mundo es possible" - inny świat jest możliwy. i pomijając polityczny podtekst tego cytatu, to gdzie i jak żyjemy zależy tylko od nas. daltego też fantazje, sny, utopie i perfekcyjne światy są jak najbardziej spełnialne. a ja tam byłem, a ja tam żyłem, a ja tam się cieszyłem. dosłownie płakałem z radości.

no i tęskno mi do tego innego świata, do świata lpc i uwc, który przecież już istnieje na naszej planecie, w najróżniejszych jej zakątkach. i dokładnie dlatego nie mogę uciec się do tych dwóch radykalnych opcji o których się na początku mówiło. bo wierzę. i czekam.