Monday, December 31, 2007

ostatni dzień

oto i przyszedł niespodziewanie - ostatni dzień odchodzącego, umierającego, konającego, zionącego ducha roku który chrześcijanie oznaczyli cyframi dwa zero zero siedem.

31 grudnia przyszedł niespodziewanie, chociaż od dawna przyglądałem się tej dacie w kalendarzu, który dzielnie stoi na moim biurku i co najmniej od roku rozbiera się z tych wszystkich kartek - miesięcy, tygodni i dni.

przyszedł więc. no to co. nic się przecież nie zmieni. ale jest to jakaś data magiczna. polacy już za cztery godziny otworzą szampany. tutaj, będzie czas podwieczorku. my zaczniemy się bawić jak polska i cała europa skacowana wstanie (albo nie) z łóżka już w nowym roku. ech, te strefy czasowe.

ale do rzeczy: czego życzyć sobie i wam i wszystkim ludziom w nowym roku, który chrześcijanie oznaczą logicznie-matematycznie: dwa zero zero osiem? tego co każdego roku: odkrycia świata i siebie.

Saturday, December 29, 2007

Wednesday, December 19, 2007

polska mamma in the city of vancouver

what can i say? i almost forgot that my mom was coming. that is i thought she was coming one day later. and then i double-checked her itinerary, good i had done it. i can imagine her freaking out on the airport if i hadn't come! ;-)

yeah, yeah, we are enjoying ourselves etc. etc. zubrowka, sausages, pickled mushrooms and other good stuff are here too. don't tell the customs.

oh, no, she didn't get tazored.

Monday, December 17, 2007

Friday, December 14, 2007

dooooooooooooooooooooooooooooone

finals at sfu are over only tommorow, but i have just finished writing my last exam. i am glad and relieved.

yesterday was terrible, though. i couldn't concentrate on anything - i felt like waiting for an execution. i knew the material, but felt bad about doing something unrelated to developmental psychology. but i did anyways. i surfed the internet, went for a long refreshing walk in the evening, and said 'goodbye' to leaving salome. i couldn't sleep the whole night. i am not sure why - anxiety? stress? excitement? too much coffee? whatever. it doesn't matter right now. i am done.

blissful days of doing nothing in front of me. and then my mum comes to vancouver, which shall be interesting.

booyakasha.

Monday, December 10, 2007

pogodzić się ze światem? jeszcze nie teraz.

zapiski z początku listopada:

i być może pogodziłbym się ze światem takim jaki jest. być może dostosowałbym się do jego śmiesznych zasad, norm i obligacji. pojechałbym do iraku jako żołnierz polskiego kontyngentu starając przekonać samego siebie do słuszności tej misji. paliłbym papierosy w towarzystwie palaczy i śpiewał piosenki w towarzystwie piosenkarzy. kupowałbym sobie nowy telefon co dwa miesiące i generalnie miałbym wszystko głęboko w dupie oprócz własnego interesu. byłbym jak ci z telewizora i ci sprzed telewizora. konformiści. pseudointelktualiści szukający na siłę jakiegoś logicznego uzasadnienia swojego bezsensownego zachowania. konsumenci taniego i drogiego kiczu. albo też pogodziłbym się ze światem w inny sposób. pozwoliłbym mu żyć tak jak żył dotąd: w głodzie, smrodzie, ubóstwie i kałuży krwi odbierając sobie swoje własne życie.

jednak ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie jest dobre. to takie ostatnie deski ratunku. podjąłbym się ich tylko wtedy gdyby okazało się, że lepszy świat jakiego w swoim krótkim życiu było mi dane doświadczyć okazał się marą senną albo iluzją. gdybym nie doświadczył go na własnej skórze, gdybym nie zobaczył na własne oczy. gdyby nie udowodniono mi empirycznie że wcale nie musi być tak jak jest. fidel castro powiedział w jednym ze swoich długich przemówień, że "un otro mundo es possible" - inny świat jest możliwy. i pomijając polityczny podtekst tego cytatu, to gdzie i jak żyjemy zależy tylko od nas. daltego też fantazje, sny, utopie i perfekcyjne światy są jak najbardziej spełnialne. a ja tam byłem, a ja tam żyłem, a ja tam się cieszyłem. dosłownie płakałem z radości.

no i tęskno mi do tego innego świata, do świata lpc i uwc, który przecież już istnieje na naszej planecie, w najróżniejszych jej zakątkach. i dokładnie dlatego nie mogę uciec się do tych dwóch radykalnych opcji o których się na początku mówiło. bo wierzę. i czekam.

Thursday, December 06, 2007

polska przeciwko karze śmierci!

czytam dziś na serwisie informacyjnym tvn24:

"polska zmienia zdanie ws. dnia przeciwko karze śmierci. - decyzję podjął w środę premier donald tusk - powiedział w brukseli wicepremier i szef mswia, grzegorz schetyna. - to jest decyzja odsuwająca nasze weto i nasz protest - dodał."
myślę sobie, że może nareszcie coś się ruszyło w polskiej polityce. że nareszcie są ludzie mądrzy i kompetentni. (i proszę wziąć pod uwagę, iż piszę to z punktu widzenia wyborcy który nie głosował na platformę obywatelską).

link to pełnego artykułu: http://www.tvn24.pl/-1,1531303,wiadomosc.html

Wednesday, December 05, 2007

sesja egzaminacyjna

bleee. nie mogę już. ten semestr jest o dwa tygodnie za długi - dwa tygodnie sesji. szczerze mówiąc, mógłbym napisać wszystkie egzaminy jutro, jeden po drugim, żeby tylko mieć już je z głowy. święty, świąteczny spokój. a tak siedzieć mi trzeba nad książkami aż do 14 grudnia.

jutro pierwszy egzamin z historii psychologii, pojutrze z badań, a w następnym tygodniu z psychologii społecznej i rozwojowej. aaaa! mój mózg wysiada, nie mogę już patrzeć na te same zagadnienia, które przecież jakoś mi musiały wejść do głowy, nie? ech.

szukam różnych kreatywnych metod uczenia się, bo nie mogę już usiedzieć na tyłku, chcę zrobić milion innych ciekawszych rzeczy! rysuję na szybach, robię "mapy myśli, nagrywam swój głos na dyktafon i chodzę na spacery po lesie słuchając samego siebie. żeby tylko uciec od siedzenia w miejscu i konwencjonalnego uczenia się. czy to się okaże efektywne? się zobaczy po 14-stym...