Saturday, October 27, 2007

an update for non-polish speakers

as ali g would say: "booyakasha"

what have my soul been up to recently? much, much. perhaps even too much. i have had such a crazy time coming back to vancouver and finding myself homeless. a friend of mine, piotr lutyński, let me stay at his place by sherbrooke street for the first month. great, free accommodation at good peoples' home. but commuting back and forth to the university took up to 3 hours a day of my precious time. pain in the ass; sometimes rather stressful when i needed to hand in an assignment or something.

having survived this first month, mariam and i finally moved in to a wonderful apartment at inlet drive in burnaby. bright, big and relatively cheap, what else students need? moving in was o-k, but time and energy consuming. we got a lot of free furniture and bought some kitchen stuff in almighty ikea. and so we have lived so far. organized a thanksgiving potluck (see some pictures two posts below). and then midterms started. within two weeks i had 5 exams. hey, it's already a second year, so there's no joking around. during that time i committed all my time to studying. still, the pressure of maintaining high gpa is on. i know that if i lose the scholarship, i go home.

now, the midterms are over and i got a little sick. in meanwhile i also have thought about a sense of direction. vision. where am i going right now? i have come up with some beautiful dreams. and i am determined to follow them. as usual. even if i fail and ridicule myself.

Thursday, October 25, 2007

ciekawostka: izolująca moc oceanu

były wybory, tak? polacy się spisali na medal, frekwencja była zaskakująca, tak? emigracja też poszła tłumnie głosować, tak? super. i ja się przyczyniłem do tej frekwencji.

platforma obywatelska wygrała wybory miażdżącą przewagą nad prawem i sprawiedliwością. tak to przynajmniej zinterpretowały polskie i zagraniczne media. tvn24 trąbił, że pospolite ruszenie oblegało konsulaty i ambasady w belgii, holandii, irlandii, wielkiej brytanii etc. etc. w irlandii w którymś okręgu tusk dostał 77% głosów. polacy mieli dość kaczej koalicji, giertychów, lepperów i innych tym podobnym.

brawo polacy w unii europejskiej, brawo polacy w kraju. a polonia we wszechmocnej ameryce? wyniki, które dostałem z mojego okręgu wyborczego w vancouver zaskoczyły mnie. ba, mało powiedziane. wprawiły mnie w istne osłupienie! bo gdyby parlament był wybierany przez amerykańską i kanadyjską polonię, kaczyński prawdopodobnie byłby teraz premierem ze zdecydowaną większością w sejmie i senacie.

oto wyniki wyborów do sejmu z dnia 20 października z okręgu wyborczego numer 81 w vancouver.

liczba wyborców w spisie: 523
karty wyjęte z urny: 481
głosy ważne: 462
---
PPP: 3
LPR: 13
PiS: 240
PO: 177
PSL: 1
Samoobrona: 1
LiD: 25
PK: 2

podobno tendencja wyborcza na nowym kontynencie wyglądała podobnie jak w vancouver. ja nazwałem ten fenomen izolującą mocą oceanu.

Tuesday, October 23, 2007

from "a history of psychology"

"man's power to change himself, that is to learn, is perhaps the most impressive thing about him

edward l. thorndike

Saturday, October 20, 2007

wybory

20 października. w polskim konsulacie przy 1177 west hastings w vancouver odybyły się dziś wybory do sejmu i senatu rzeczpospolitej polskiej. głosować można było od 6 rano do 8 wieczorem.

pojechaliśmy tam z karoliną około trzeciej, bo wczoraj byliśmy na imprezie, ale obywatelski obowiązek (z kacem czy bez) spełnić trzeba było: odsunąć kaczki od władzy nad wisłą. tak na dobrą sprawę to od władzy jakiejkolwiek.

polski konsulat mieści się w ścisłym centrum vancouver na 16 piętrze jednego z wielu biurowców górujących nad zatoką waterfront. ale atmosfera była bardzo kameralna; żadnego gwaru, pośpiechu czy podniecenia. oprócz nas było może jeszcze dziesięciu głosujących, chociaż lista zarejestrowanych była, tak na oko, dosyć spora. pewnie głosowali przed albo po pracy. w końcu każda sobota w kapitalistycznym społeczeństwie jest pracująca. tak jak każda niedziela.

rejestracja nie trwała długo. przywitał nas przewodniczący komisji, poprosił o nazwisko, potem paszporty (podkreślił, że te polskie, a my na to że tylko takie mamy...) i podpis. dostaliśmy dwa arkusze wyborcze: jeden do sejmu, jeden do senatu. okręg warszawski, czyli wybór miałem spośród samych gwiazd polskiej polityki: kaczyński, tusk, borowski, ikonowicz, giertych i tak dalej. ale miałem zawrót głowy. rany. ale tak prawdę mówiąc szkoda, że w polskiej polityce (polityce ogółem?) ciągle to sprawa wyboru mniejszego zła. popatrzyłem na arkusz. tak głosować: "X". zagłosowałem. karolina też. listy do biało-czerwonej urny i zmykamy.

wczoraj wziąłem test na portalu gazety wyborczej na kogo głosować. wyszło, że moje poglądy są najbliżej polskie partii pracy. na kogo głosowałem nie piszę, żeby nie zapeszać. mogę tylko powiedzieć, że nie przejąłem się zbytnio internetową ankietą na portalu gazety...

Wednesday, October 17, 2007

i recommence soon, i promise

so, i have been back in vancouver for over a month now. many things happened, many things changed. this is the way life is, right? my dad asked me to start publishing on the blog again and so i will. soon, i promise. there's lots to tell, including the summer (past), my current situation (present) and my nearer and farther plans (future).
only let me pass my midterm exams. ;-)