Sunday, March 09, 2008

* * *

siedzę właśnie na balkonie w koszulce z krótkim rękawem. bose nogi. świeci piękne wiosenne słońce na niebie pełnym rozmytych stratusów. autentycznie pachnie wiosną. mimo całego zamieszania z globalnym ociepleniem etc. wiosna jeszcze przychodzi w tym roku. to dobrze.

w głośnikach pozytywnie grają "the doors".

na kolanach trzymam talerz pełen sałatki z łososia (przepis jest bardzo prosty: zebrać pomidory, paprykę w dwóch kolorach, sałatę, ogórka, łososia w puszce, oliwę z oliwek, ocet winny, pieprz i sól. składniki pokroić i wymieszać. e voila! efekt oszałamiający), a w szklance woda z kranu, bo taka najlepsza tutaj. zaraz jak tylko opuszczę pióro, podniosę widelec i zjem to co sobie przygotowałem.

razem z łososiem pożywi mnie słońce.

i gdyby największy filozof na świecie, mędrzec nad mędrcami podszedł do mnie w tym właśnie momencie i zapytał mnie jaki jest sens życia, odpowiedziałbym bez najmniejszego wahania. sensem życia jest ta sekunda, ta chwila, to popołudnie słoneczne, sałatka z łososia i muzyka "the doors".