Saturday, April 07, 2007

kilka słów po polsku

nie będzie w tym stwierdzeniu zbyt dużo skromności, ale wydaje mi się że można by można o moich perypetiach książkę napisać. i to całkiem niezłą. jednak im bardziej próbuję się skupić na zebraniu mojego dotychczasowego życia do kupy, tym bardziej wydaje mi się to niemożliwe. myślę, że sam ciągle nie zdaje sobie sprawy z tego w jakie niesamowite strony zabrały mnie moja głowa i moje nogi.

gdyby ktoś mi powiedział dwadzieścia lat temu, że w kwietniu 2007 roku będę kończył pierwszy rok psychologii na uniwersytecie simona frasera w burnaby… ach, szkoda gadać. z pewnością bym nie uwierzył! a jednak te niesamowitości się dzieją, na skale wielkie i malutkie. zmieniamy ten nasz świat z każdą sekundą. nie mówię, że zawsze i koniecznie zmieniamy go najlepsze, ale że po prostu go zmieniamy. i co najważniejsze, to co zobaczymy jutro to wcale nie jest wynik dodania dzisiaj i wczoraj. to będzie zupełnie odmienny twór, zupełnie inny świat.

skończyły mi się wreszcie zajęcia, więc mogłem napisać na blogu te dwa króciutkie akapity. a tak, żeby zademonstrować, iż moja polska ortografia cały czas ma się dobrze…

22 kwietnia wylatuję z powrotem do polski. lecę przez frankfurt i prawdopodobnie wyląduję w Katowicach 23 kwietnia wieczorem. postaram się poodwiedzać wszystkich przed norweską ekspedycją która się szykuje na 26… ach, lato! jak ja długo na ciebie czekałem!